Liczba odwiedzin strony: 103997 Osób na stronie: 1
 

Kancelaria Radcy Prawnego  
Grzegorz Rysz
"Myśleć bez ograniczeń, działać
rozważnie"

 
Blog
« maj 2024 »
pn wt śr cz pt so nd
    1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31    
             
Przedawnienie w podatkach 5 września 2012, 10:41
Czytam w dzisiejszych gazetach, że projektowana jest zmiana Ordynacji podatkowej w części poświęconej przedawnieniu. Chodzi o to, by organ podatkowy, który wszczyna przeciwko podatnikowi postępowanie karne skarbowe, inofrmował go o tym, w tym o skutku w postaci zawieszenia biegu przedawnienia. Dobre i to. Dzisiaj nawet można cichuteńko, bez powiadamiania strony, takie postępowanie wszcząć i nawet go nie prowadzić - przedawnienie nie biegnie. Ale nie dostrzega się kwestii daleko bardziej istotnej, mianowicie przypisania wniesieniu skargi do sądu administracyjnego skutku w postaci zawieszenia biegu przedawnienia.
Zawieszenie biegu przedawnienia, znane z Kodeksu cywilnego, a w szczególnej formie także Kodeksowi karnemu, zapobiegać ma skutkom przedawnieniu w sytuacjach, w którch niedopuszczalne, niemożliwe albo niecelowe byłoby prowadzenie postępowania przeciwko osobie, na rzecz której przedawnienie biegnie. Jednak w żadnym z tych przypadków świadome lub nieświadome zachowanie takiej osoby nie powoduje zawieszenia biegu przedawnienia. Przyczyna jest prosta. Przedawnienie jest instytucją ustanowioną w interesie tej osoby i biegnie na jej korzyść. Zatem wyjątek od tej zasady powinien tyczyć się tylko takich sytuacji, gdy jej przeciwnik prawny (wierzyciel, oskarżyciel) z przyczyn od siebie niezależnych nie może podjąć skutecznych kroków, by swój interes zaspokoić.
Jeśli więc podatnik skarży się do sądu na decyzję podatkową, to wykorzystywanie swojegio uprawnienia nie powinno mu szkodzić, w tym narażać na zawieszenie biegu przedawnienia, zwłaszcza że co do zasady decyzja ostateczna podlega wykonaniu, a czynność egzekucyjna bieg przedawnienia przerywa.
Przy okazji prac nad nowelizacją Ordynacji także tej kwestii należałoby się przyjrzeć. Konstytucyjność obecnego rozwiązania jest bowiem wątpliwa.
Nowy wiceminister 8 maja 2012, 13:18
Pamiętam sędziego Węgrzyna z sali sądowej. Należał do tego grona sędziów, niezbyt licznego, którzy nie uważają, że z góry "wiedzą lepiej" i słuchał z widocznym zainteresowaniem tego, co mieliśmy do powiedzenia w sądzonej sprawie, poza tym oczywiście, co wcześniej już napisaliśmy. Słuchał i mnie, czasem pytał, chociaż, rzecz prosta, nie zawsze orzekał zgodnie z moimi oczekiwaniami. Czułem sens i potrzebę bywania u niego na rozprawach, także apelacyjnych.
Niedawno sędzia Wojciech Węgrzyn został wiceministrem sprawiedliwości. Początkowo nie wiedziałem, czym ma się zajmować, myślałem więc, że jako sędzia - cywilista, bedzie nadzorował jakiś departament prawa lub sądów. Okazało się jednak, że przypadł mu nadzór nad tajna kancelarią i współpracą z zagranicą.
Nie wiem, czy ma odpowiednie przygotowanie albo aspiracje, czy chociażby serce do tego, ale szkoda sędziego Węgrzyna do tej pracy. Sala sądowa straciła dobrego gospodarza, a wątpię, by osiągnał spektakularne osiagnięcia w strzeżeniu tajemnic lub na polu kontaktów zagranicznych. To musi być nudna, urzędnicza robota.
Ale czy w ogóle się nada?
Pytałem kogoś z tzw. środowiska, kto mógł wiedzieć, jak to się stało, że "poszedł w ministry" - należał do PO, PSL, gdziekolwiek, miał ambicje polityczne? Odpowiedział, że nie - było zwyczajnie, po prostu chodził do jednej szkoły z Gowinem. No to odpowiedź jest jasna - skoro Gowin się nadaje, to Węgrzyn nada się tym bardziej.
Wańka-wstańka 16 kwietnia 2012, 09:58
30 czerwca 1998 roku, po trwającym 2 lata postępowaniu, spadkobierczyni byłego właściciela otrzymała decyzję o zwrocie wywłaszczonej w PRL nieruchomości. Ponad 1,5 roku później organ drugiej instancji decyzję tę uchylił. Historia? Nie, rzeczywistość jak najbardziej aktualna. Ostatnio, w marcu 2012 roku, po 16 latach od wszczęcia postępowania została wydana został ósma decyzja organu pierwszej instancji w tej sprawie. Decyzje pierwszoinstancyjne były różne, to uwzględniające wniosek o zwrot, to, w większości, odmawiające zwrotu. Ale wszystkie decyzje wydane w drugiej instancji były decyzjami kasatoryjnymi - przez 16 lat organy uchylały się od zajęcia merytorycznego stanowiska w tej sprawie, z różnych formalnych powodów. W ostatniej decyzji organu drugiej wskazano wprost, że nie cel wywłaszczenia nie został osiągnięty, a postępowanie przed organem pierwszej instancji miało na celu, zgodnie ze wskazaniem, tylko wyliczenie aktualnej wartości odszkodowania podlegającego zwrotowi. Wyszło jednak inaczej, tak jak władze miejscowe chciały.
Skandal? Bezprawie? Nic podobnego! Wszystko dzieje się zgodnie z procedurą administracyjną. W przeciwieństwie do postępowania cywilnego, w którym sąd odwoławczy może związać sąd pierwszej instancji kierunkami postępowania, jak i oceną prawną, w postępowaniu administracyjnym takiej instytucji nie ma. Mogą więc sobie organy hasać swobodnie, hustając się przy pomocy decyzji w górę i w dół, za nic mając interes strony zakończenia postępowania - tak albo siak, aby tylko otworzyć drogę sądową. Nie ma wszak także, na wzór postępowania sądowego, skargi na przewlekłość postępowania, która dałaby przynajmniej częściowo satysfakcję finansową skarżącemu, a mogłaby być dolegliwą dla opieszałego urzędnika. Przewidziane w Kpa środki mające zapobiegać przewlekłości są pozorem walki z urzędniczą uporczywością niezałatwiania sprawy.
Trudno się spodziewać, by Państwo Polskie samo z siebie chciało z tym walczyć. Zachęcam więc wszystkich, którzy stają w obliczu takich zachowań, by poszli drogą wytyczoną przez Katarzynę Prądzyńską - Pozdniakow i poskarżyli się w Strasburgu na urzędniczą mitręgę (www.dekretowiec.pl/STR_Pozdniakow.pdf). Ja to zrobię na pewno.
Jest taka zabawka-lalka, a na pewno była za czasów mojego dzieciństwa, która mimo potrącenia zawsze wracała do pozycji pionowej - wyjściowej. Nazywało się ją z rosyjska "wańka-wstańka". Co to ma wspólnego z opisaną sprawą? Nie wiem, tak mi się jakoś skojarzyła.
Deregulacja 26 marca 2012, 17:05
Deregulacja zawodów nie schodzi z porządku dnia - rozmów, komentarzy, polemik. Ma ona objąć także zawody adwokata i radcy prawnego. Argumenty "za" i "przeciw" są znane już od dawna. Zwiolennicy argumentują, że ułatwienie dostępu do zawodów spowoduje wzrost konkurencji, co w naturalny sposób wymusi poprawę jakości usług z równoczesnym ich "potanieniem". Przeciwnicy z kolei alarmują, że niekontrolowany dopływ do zawodów sprawi, że relatywnie wiecej, niż obecnie, będzie w nim osób słabiej przygotowanych, co narazi klientów w wiekszym stopniu na szkody, a być może nawet utratę czy ograniczenie wolności.
Każdy argument jest dobry i wart rozważenia. Osobiście sądzę jednak, że prędzej, niż później, tak, czy owak, a może jeszcze inaczej, młodzi absolwenci wydziałów prawa potrafią wydrążyc sobie głębszy tunel prowadzący do wybranego zawodu. Dotrą, tak jak już docierają, do kogo trzeba, i zrobią, tak, jak już to czynią, co trzeba, by cel ten osiagnąć. Moim zdaniem szkoda więc energii, "sił i środków" na blokowanie tej inicjatywy za wszelką cenę. Sądzę natomiast, że należy dążyć do rozwijania rynku na nasze usługi, propagować zalety korzystania z fachowej pmocy prawnej na mozliwie najwcześniejszym etapie zidentyfikowania problemu. Ze statystyk i potocznego doświadczenia wiemy wszak, że klientela sądowa, przedsiębiorców nie wyłączając, w znakomitej większości obywa się bez naszej pomocy, ufając wlasnym talentom i polegając na przyzwyczajeniach sędziów z lat znacznie poprzednich. Jednak samo propagowanie jest trudne, a wynik niepewny, a przynajmniej odłożony w czasie. Dlatego proponuję kolegom z władz korporacyjnych, aby namawiali legislatorów do szerszego wprowadzania przymusu profesjonalnej reprezentacji w szerszym zakresie, niż obecnie. Dzięki temu młoda fala nie tylko bedzie mogła dostąpić tytułu zawodowego, ale na dodatek w zawodzie tym pracować.
Nie przemawia przeze mnie żaden szczegolny partykularny interes. Jestem u kresu swojej drogi zawodowej i wysyp kolegow zderegulowanych nie zaszkodzi mi bardziej, niz obecna konkurencja rynkowa. Także ci nowi, młodzi, zostana bezlitośnie przez rynek zweryfikowani. Lepszy jednak frustrat z cenzusem, niż tylko aspirant do niego.
Brońmy znaków 1 marca 2012, 10:37
Kupowałem dziś w kasie sądu znaki opłaty sądowej. Kasjerka poradziła mi, bym zrobił spory zapas, ponieważ opłata w znakach będzie przyjmowana tylko do końca roku. Potem już tylko przelewami. Sama wyliczyła mi słabości - gonitwa do banku, prowizje.
Pamiętamy żal po znakach opłaty skarbowej - były w kasetce albo w kopercie w kancelarii, naklejało się w razie potrzeby na dokument pełnomocnictwa i już. Dzisiaj opłata kosztuje więcej, niż 17,00 zł - dochodzi koszt przelewu albo strata czasu w kolejce do kasy urzędu miejskiego.
Być może znów ktoś wyliczył, że zaoszczędzi na druku znaków, likwidacji etatu w kasie, itp. Ale o wygodzie klientów sądów, z których także one żyją nie pomyślano. Już nie będzie można złożyć wniosku o odpis dokumentu na rozprawie i zejść na parter do kasy po znaczki. Będzie bardziej urzędowo, za to drożej - opłata za 1 stronę kserokopii pisma 1 zł, a prowizja - 3-5 zł. O to chodzi? Namówmy nasze korporacje, by walczyły o znaki - dla naszej i klientów wygody. Warto.
 
Ostatnie wiadomości:
Archiwum:
© 2010, Wszelkie prawa zastrzeżone radca prawny Sanok HOME | O MNIE | SPECJALIZACJE | GODZINY PRACY | GALERIA | DOJAZD | KONTAKT
Kancelaria Radcy Prawnego Grzegorz Rysz
adwokat podkarpackienotariusz podkarpackiekomornik podkarpackiesyndyk podkarpackieuczelnia prawnicza podkarpackieprawnik podkarpackieprawnik